piątek, 24 lutego 2017

"Z każdym oddechem" Maya Banks

Miałam już okazję nieco poznać styl autorki. Podczytywałam trochę trylogii "Bez tchu", ale prawdę powiedziawszy, nigdy jej tak od przysłowiowej "dechy do dechy" nie przeczytałam, dlatego z chęcią sięgnęłam po "Z każdym oddechem".

Eliza jako nastolatka była bezgranicznie zakochana w Thomasie. Niestety, idealna miłość stała się największym koszmarem jej życia. Mężczyzna okazał się zwyrodnialcem
i seryjnym mordercą. Dziewczyna przyczyniła się do tego, aby ten człowiek całą resztę swojego życia spędził w więzieniu. Starannie ukryła własną tożsamość i postanowiła rozpocząć nowe życie. Po dziesięciu latach przeszłość powraca. Thomas dziwnym sposobem zostaje oczyszczony z zarzutów i niewątpliwie planuje zemstę na Elizie. Kobieta chce sama wymierzyć sprawiedliwość, ale nie wie, że na jej drodze stanie wyjątkowo arogancki i nieziemsko przystojny Wade Sterling...

Dawno nie spotkałam się z książką, która na początku raczej mnie do siebie zniechęciła, żeby po połowie wciągnąć mnie bez reszty. Do tych stu sześćdziesięciu stron bardzo mi się dłużyło. Główna bohaterka lekko mnie irytowała i nie przypuszczałam, żeby nagle miało się to zmienić. Zależy kto, co lubi, ale ja nie przepadam za takimi przemyśleniami, jak na przykład:

Jego słowa wypaliły zwęgloną ścieżkę w jej umyśle, prosto do spustoszonej i już sczerniałej duszy.

Tak samo opis pierwszego zbliżenia pomiędzy Elizą a Wadem... Wyjątkowo nie przypadło mi to do gustu. Naprawdę nie kupuję tego typu tekstów. Wolę coś konkretnego, niż rozwodzenie się i idealizowanie drugiego bohatera w takim momencie. W innych książkach również sypią się komplementy garściami, ale tutaj było to dla mnie tak przesłodzone, że wcale nie miałam frajdy z czytania.

Na szczęście druga połowa książki nadrobiła. Jest tutaj więcej akcji, mniej dłużyzny. Dowiadujemy się więcej o relacji Elizy i Thomasa. Poznajemy naprawdę mroczny charakter tego człowieka. Jego zachowanie bez dwóch zdań napawa strachem. Teraz mamy do czynienia z thillerem i to już o wiele bardziej przypadło mi do gustu. Nie powiem, mogło być jeszcze lepiej, ale w porównaniu z początkiem powieści, druga część tej książki jest bardzo dobra.

Oczywiście, nie należy zapominać o wątku miłosnym, który jest tutaj również obecny i chyba każdy czytelnik byłby w stanie się go domyślić. Uważam jednak, że zamiast skupiać się na relacji pomiędzy Elizą a Wadem, warto przyjrzeć się temu, co łączyło ją z Thomasem. To przerażające, że chodzą po tym świecie osoby tak wynaturzone i zdolne do okrucieństwa. Chora obsesja tej postaci doprowadziła do śmierci wielu niewinnych kobiet, ale najgorsze jest to, że Thomas miał niesłychane zdolności. Potrafił czytać w myślach i manipulować ludźmi do tego stopnia, że stawali się jego umysłowymi niewolnikami. To samo zastosował w przypadku Elizy. Przeraża mnie fakt, że jeden człowiek jest w stanie wyczuć podatność drugiego i sterować nim tylko i wyłączenie dla własnych korzyści. Myślę, że warto się nad tym zastanowić, bo chociaż tutaj jest to fikcją literacką, to w rzeczywistości również możemy spotkać się z tego typu ludźmi.

"Z każdym oddechem" to z pewnością książka dla wielbicieli historii miłosnych z thrillerem w tle. Plusem tej powieści jest ukazanie owej miłości także z tej niebezpiecznej strony. Jako obsesji, a także, dla kontrastu, kwintesencji naiwności. Moim zdaniem przypadnie do gustu również tym, którzy szukają nie za wiele wymagającej od czytelnika lektury. Jeżeli macie ochotę na coś dobrego do przeczytania na weekend czy inny wolny wieczór, to z pewnością ta książka się do tego nada.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska
tytuł:"Z każdym oddechem"
tytuł oryginału: "With Every Breath"
autor: Maya Banks
tłumaczenie: Janusz Maćczak
wydawnictwo: Harper Collins Polska
data wydania: 2017
liczba stron: 320
okładka: miękka
źródło okładki




czwartek, 16 lutego 2017

"Losing Hope" Colleen Hoover

Pamiętam, jak kilka miesięcy temu pochłonęło mnie bez reszty "Hopeless". Niestety, ze względu na różnego rodzaju obowiązki, z "Losing hope" musiałam poczekać aż do wczoraj. Jednak jak tylko zabrałam się za czytanie, od razu wciągnęłam się w fabułę i skończyło się tym, że książkę przeczytałam jednym tchem od początku do końca.

"Losing Hope" jest uzupełnieniem "Hopeless" o bardzo ważne informacje. Wydarzenia są tutaj przedstawione z perspektywy Holdera. Dowiadujemy się, co przeżywał, kiedy po raz pierwszy zobaczył Sky i jakie emocje nim wówczas targały. Dodatkowo poznajemy treść swego rodzaju pamiętnika w formie listów, które główny bohater kierował do swojej zmarłej siostry. Z kolei zakończenie powieści daje nam możliwość pełnego poznania tej tragicznej historii...

Zdecydowanie, po przeczytaniu "Losing Hope" jestem przekonana, że sięgnę po inne książki autorstwa Colleen Hoover. Lubię tego typu historie o miłości, dlatego tak bardzo podoba mi się zarówno "Hopeless" jak i "Losing Hope". Jestem wręcz zakochana w każdym bohaterze, który tak, jak między innymi Dean Holder, zmienia się pod wpływem prawdziwego, pięknego uczucia, jakim jest miłość. Ktoś mógłby pomyśleć, że to typowe romansidło dla nastolatek. Uważam inaczej, ponieważ nasi zakochani nie patrzą sobie wiecznie w oczy, nie wymieniają się uprzejmościami i tym podobne. Często wzajemnie sobie docinają, ale jest to tak sympatyczne, że nie ma możliwości, by któreś było obrażone. Bardzo mi się to podoba.

Kolejną zaletą tej książki są wspomniane przeze mnie wyżej listy, które Holder pisał do swojej zmarłej siostry. To dzięki nim dowiadujemy się dokładnie, jaki jest bohater, jak wiele smutku i żalu w sobie nosi. To uzewnętrznienie się daje trochę do myślenia czytelnikowi. Zdarza się, że uważamy, że ktoś jest wręcz niezniszczalny, nic go nie rusza, jest pozbawiony wszelkich uczuć, a często właśnie takie osoby mają ich w sobie więcej niż przeciętny człowiek, tylko nie chcą ich okazywać.

Sama historia tych dwojga zakochanych w sobie nastolatków jest jednocześnie piękna i dramatyczna. Nie sposób przejść obok niej obojętnie. To, co musieli przeżyć bohaterowie w tak młodym wieku, mogłoby przerosnąć niejednego dorosłego człowieka. Wydawałoby się, że wyczerpali limit nieszczęść na całe życie już jako dzieci, ale widać, że los czasami bywa łaskawy i jest w stanie wynagrodzić nawet największe krzywdy.

Ta książka ma mnóstwo zalet. Przede wszystkim napisana jest stylem, który sprawia, że czytanie staje się samą przyjemnością i nawet nie spostrzegłam, kiedy dotarłam do ostatniej strony, a ja takie książki lubię najbardziej. Do tego dochodzi ciekawa, według mnie, fabuła, charyzmatyczni bohaterowie i mnóstwo, naprawdę mnóstwo, emocji. To wszystko składa się na świetną powieść, którą polecam zarówno nastoletnim czytelnikom, jak i tym już nieco starszym.

Wydawnictwo Otwarte

tytuł:"Losing Hope"
tytuł oryginału: "Losing Hope"
autor: Colleen Hoover
tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski 
wydawnictwo: Otwarte
data wydania: 2015
liczba stron: 355
okładka: miękka
źródło okładki








poniedziałek, 13 lutego 2017

"Dobrawa pisze CV" Janina Lesiak

Postacie historyczne to bardzo ciekawy temat. Zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z bohaterkami. Tym razem dzięki autorce dostajemy szansę na poznanie Dobrawy Przemyślidki. Kobiety mądrej, odważnej i pełnej miłości.

Dobrawa, jako młoda dziewczyna, stała się ofiarą pijaństwa i rozpusty margrabiego Miśni Guntera z Merseburga. To nieszczęśliwe zdarzenie sprawiło, że wkrótce na świat przyszedł syn - Guncelin - Ekkehard. Chociaż dziecko było wynikiem okrutnego czynu, Dobrawa obdarzyła je ogromną miłością. Niestety, wówczas wszędzie liczyła się tylko polityka i władza. Jako córka Bolka Srogiego została przeznaczona do zamążpójścia bez większej chęci. Wszystko dla korzyści ojca i przyszłego męża. Musiała pożegnać się z ukochanym synem i równie ukochaną siostrą, którą z kolei los zaprowadził do zakonu. Dobrawa, będąc żoną władcy, narażała się na intrygi i spiski. Była jednak głęboko wierząca i nie poddawała się nawet w trudnych chwilach.

Miałam okazję przeczytać poprzednie książki autorki. Uważam, że z każdą kolejną jest coraz lepiej. Zdecydowanie spośród tych trzech wygrywa Dobrawa. Przede wszystkim bardzo podoba mi się to, że w sposób lekki i przyjemny możemy poszerzyć naszą historyczną wiedzę. Pewnie mało kto sięgnąłby po jakieś "suche" informacje dotyczące tej postaci, prawda? A po tego typu książkę już prędzej. Tym bardziej, że autorka nie zadręcza nas długimi opisami, które mogłyby zanudzać. Owszem, czasami bywa dość szczegółowo, ale wszystko odpowiednio wyważone i z pewnością nie zniechęca do lektury.

Mnie zaciekawiła też sama Dobrawa. Kobieta inteligentna, mądra, kochająca. Nie sposób nie poczuć do niej sympatii. Bardzo było mi jej żal, kiedy musiała pożegnać się na zawsze ze swoimi bliskimi i ruszyć w zasadzie w nieznane. Nie każdy byłby na tyle silny, aby przetrwać rozłąkę i stawić czoła nowym wyzwaniom, często bardzo trudnym, w otoczeniu osób, które w pewnej chwili mogą uknuć jakąś intrygę. Tak samo umiejętność komunikacji z mężem należy do jej mocnych stron. Potrafiła rozmawiać z Mieszkiem w taki sposób, aby ani go nie urazić, ani nie rozgniewać, a jednak przedstawić swoje zdanie. Uważam, że Dobrawa zasługuje zatem na miano jednej z najwspanialszych kobiet będących u boku władcy Polski.

"Dobrawa pisze CV" to wyjątkowo interesująca książka, dzięki której można przybliżyć sobie postać księżnej. To zaledwie dwieście stron wspaniałej historii o wyjątkowej kobiecie, która poświęciła, można powiedzieć, całe swoje życie dla innych. Której odebrano cenny skarb, jakim był jej syn. Która często musiała wykazywać się umiejętnością prowadzenia konwersacji, aby nie doprowadzić do niepotrzebnego konfliktu. Ta powieść zdecydowanie przypadła mi do gustu i jeżeli lubicie tego typu książki lub interesujecie się historią, to tym bardziej polecam.


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MG


tytuł:"Dobrawa pisze CV"
autor: Janina Lesiak
wydawnictwo: MG
data wydania: 2016
liczba stron: 208
okładka: twarda
źródło okładki








piątek, 3 lutego 2017

"Projekt Mefisto" Marcin Mortka

Muszę to napisać... Jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło mi się, żebym tyle czasu spędziła nad jedną książką. Od bardzo dawna nie miałam takiej sytuacji, że po około pięćdziesięciu stronach zwyczajnie odechciało mi się dalszego czytania, a szkoda, bo zapowiadało się dość ciekawie...

"Projekt Mefisto" to historia małego miasteczka, które próbują dosięgnąć piekielne moce. Do Wyplut przybywa przedstawiciel Piekła - Zygmunt. Jego zadaniem jest wprowadzenie w życiu projektu Mefisto 2.0. Założeniem jest pogrążenie mieszkańców w grzechu. Misja mogłaby zakończyć się powodzeniem, gdyby nie to, że napotkani przez Zygmunta ludzie są bardziej zaawansowani w byciu złymi niż sami wysłannicy Piekła.

No i właśnie... zapowiadało się ciekawie, a wyszło, jak wyszło. Prawdę powiedziawszy trudno było mi przez tę książkę przebrnąć. Zdarzyły się momenty, kiedy już myślałam, że będzie dobrze, ale za moment znowu nie mogłam się wdrożyć i przyjemności z czytania, niestety, nie było, czego bardzo żałuję.

Rzecz, jaka mi się podobała to humor, który często gęsto jest bardzo cięty, a to akurat lubię, więc w tym momencie należy się plus tej powieści. Sam pomysł na nią też nie był zły. Groteskowe przedstawienie małomiasteczkowości i poniekąd pracy w korporacji. Diabeł będący wysłannikiem jakby firmy, który musi bić rekordy za wszelką cenę. Z drugiej strony mieszkańcy Wyplut, którzy dzielą społeczeństwo, mają własny światopogląd, a czasami ich zachowanie powaliłoby na łopatki przedstawiciela piekielnych czeluści. To, przyznaję, również zaleta, jednak jest w tej książce coś, co do mnie nie przemawia. Nie mogłam się wciągnąć w ten świat, a szkoda, bo zapowiadało się naprawdę intrygująco.

W zasadzie trudno jest mi napisać cokolwiek więcej. Do mnie ta powieść nie przemówiła. Niemniej jednak, jeżeli macie ochotę sami się przekonać co do tej powieści, to sięgnijcie po nią. Ile czytelników, tyle opinii i być może Wam przypadnie do gustu. Ja, niestety, nie miałam zbytniej przyjemności z tej lektury.

Za możliwość przeczytania dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...